"Bezbronne" Taylor Adams - recenzja

"Bezbronne" Taylor Adams - recenzja



Stało się tak jak przypuszczałam. Ja tylko wzięłam książkę do rąk i przeczytałam opis, to już wiedziałam, że jak zacznę czytać to ciężko się będzie od niej oderwać. Nie myliłam się. Książka wciągnęła mnie już od pierwszych stron, a po przeczytaniu ciężko było zasnąć. 

Darby Thorne jest studentką sztuki. Jedzie właśnie do swojego rodzinnego domu odwiedzić mamę, która choruje na raka i coraz gorzej się czuje. Niestety podróż utrudnia jej szalejąca właśnie śnieżyca. Zmuszona jest zatrzymać się na postoju przy autostradzie. Gdy wchodzi do środka okazuje się, że jest tam już cztery osoby, które znalazły się w takiej samej sytuacji jak ona. Starsza kobieta z kuzynem i dwóch mężczyzn. Dziewczyna chce zadzwonić, ale okazuje się, że w pomieszczeniu nie ma zasięgu, wiec wychodzi poszukać go na zewnątrz. Gdy przechodzi obok zasypanych aut, które stoją na parkingu w jednym z nich dostrzega uwięzioną małą dziewczynkę. Darby podejmuje decyzję, że musi uwolnić dziecko. Zastanawia się kto jest porywaczem, a komu może zaufać i czy w ogóle komuś może zaufać. Dziewczyna nie spodziewa się, że za chwilę będzie musiała walczyć o swoje życie ...

"Bezbronne" to książka, która trzyma w napięciu już od samego początku. Jest to bardzo dobrze napisany thriller psychologiczny, który zaskakuje, ciężko jest przewidzieć co będzie dalej. Akcja gna bardzo szybko, czasem ciężko zebrać myśli, bo cały czas coś się dzieje. Niektóre sceny są bardzo drastyczne, a cała historia na pewno Wami wstrząśnie. Ciężko oderwać się od czytania, a po przeczytaniu ciężko zasnąć. Powiem Wam, że dawno podczas czytania nie przeżyłam tylu emocji. Dobrze, że czytanie zajęło mi tylko dwa wieczory, bo książki nie da się przeczytać w spokoju. Jeśli szukacie dobrej książki trzymającej w napięciu, z akcją, która ani na chwilę nie zwalnia, z dawką dreszczyku i dużą dawką emocji to "Bezbronne" takie są. Ja jestem pod ogromnym wrażeniem książki, polecam Wam ją bardzo, bo na pewno i Wy będziecie zachwyceni :-)


Tytuł: "Bezbronne"
Autor: Taylor Adamss
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Stron: 368
Cena okładkowa: 39,90 zł
Wydawnictwo: Otwarte 
Pierogi z ziemniakami, boczkiem i cebulą

Pierogi z ziemniakami, boczkiem i cebulą



Dzień dobry :-) Przepisów na różne pierogi jest mnóstwo. Farsze można wymyślać takie, na jakie mamy ochotę. U mnie dzieci najbardziej lubią pierogi ruskie, choć syn ostatnio został fanem tych z kapustą. Bardzo lubimy próbować wszelakie farsze. Tym razem zrobiłam pierogi z farszem jaki mój mąż jak twierdzi jadł przez całe dzieciństwo. Pierogi z ziemniakami, boczkiem i cebulką wyszły bardzo smaczne. Z podanych składników wychodzi ponad 50 sztuk. Polecam i miłego dnia Wam życzę :-)

Składniki na ciasto:

  • 4 szklanki mąki pszennej tortowej 
  • 1 jajko
  • 1 - 1,5 szklanki bardzo ciepłej wody
  • 3 łyżki oliwy z oliwek
  • 1 łyżeczka soli


Farsz:

  • 1 kg ziemniaków
  • 250 g boczku (można dać więcej)
  • 1 większa cebula
  • majeranek
  • sól
  • pieprz


1. Mąkę przesiewamy na stolnicę, robimy dziurkę na środku do której wbijamy jajko, dodajemy sól. Do bardzo ciepłej wody dodajemy oliwę. Zaczynamy zagniatać ciasto stopniowo dolewając wodę. Nasze ciasto powinno być miękkie i elastyczne, więc do tego momentu musimy je wyrabiać. Wyrobione nakrywamy ściereczką i odstawiamy na 15 minut. 
2. Ziemniaki gotujemy, jeszcze ciepłe przeciskamy przez praskę. Przekładamy do miski. Boczek kroimy w kostkę, tak samo cebulę. Na rozgrzaną patelnię najpierw wrzucamy boczek, jak wytopi mu się już tłuszcz, to dorzucamy cebulę. Podsmażamy chwilkę. 
3. Boczek i cebulę po przestudzeniu dodajemy do ziemniaków, dodajemy też majeranek, pieprz i mieszamy. Próbujemy, jeśli masa jest za mało słona, to solimy i mieszamy ponownie. 
4. Ciasto dzielimy na porcje,pamiętajmy o podsypywaniu stolnicy mąką. Ciasto rozwałkowujemy na grubość około 2 mm. Szklanką wykrawamy koła. Na każde łyżeczką nakładamy porcje farszu i lepimy pierogi. 
5. W dużym garnku gotujemy wodę. Do wrzątku wrzucamy pierogi i gotujemy. Jak nam wypłynęły to ja gotowałam jeszcze jakieś 3 minuty. Podajemy okraszone cebulką :-) Smacznego :-)




Lazania ze szpinakiem i mięsem

Lazania ze szpinakiem i mięsem



Dzień dobry :-) Tym razem zapraszam po przepis na lazanię. Jest dwu smakowa, bo synowi zamarzył się i szpinak i mięso. Nie mógł się zdecydować z czym zrobić lazanie, więc połączyłam te dwa składniki i wyszła taka w dwóch smakach. Powiem Wam, że połączenie super się skomponowało i smakowało. Polecam, warto. Miłego dnia Wam życzę :-)

Składniki:

  • 16 płatów makaronu
  • oliwa z oliwek
  • 200 g starta mozzarella


Warstwa mięsna:

  • 400 g mięsa mielonego z indyka
  • 1 cebula czerwona
  • 2 ząbki czosnku
  • 400 g passaty pomidorowej
  • suszone oregano
  • sól
  • pieprz


Warstwa ze szpinakiem:

  • 400 g świeżego szpinaku
  • 1 opakowanie sera feta
  • 1 ząbek czosnku


1. Płaty makronu gotujemy al'dente. Spód naczynia żaroodpornego smarujemy odrobiną oliwy z oliwek. 
2. Na rozgrzanym oleju podsmażamy cebulkę pokrojoną w drobną kostkę, dodajemy przepuszczony przez praskę czosnek, oraz mięso mielone. Smażymy do czasu aż mięso będzie podsmażone. Wtedy dodajemy passatę, mieszamy, dodajemy suszone oregano, doprawiamy solą i pieprzem. Odstawiamy.
3. Na drugiej patelni rozgrzewamy odrobinę oleju lub masła, wrzucamy czosnek przepuszczony przez praskę, oraz umyty, pokrojony w paski szpinak. Jak szpinak zrobi się miękki, wyłączamy gaz i wkruszamy do niego ser feta, mieszamy drewnianą łyżką aż składniki w miarę się nam połączą. 
4. Na spodzie naczynia posmarowanego oliwą układamy 4 płaty makaronu, na to porcję usmażonego mięsa z sosem, oraz pomiędzy porcję ze szpinaku. Całość posypujemy startą mozzarellą, przykrywamy kolejnymi czterema płatami makaronu. Czynność z nałożeniem mięsa, szpinaku (tym razem już całego) powtarzamy, posypujemy serem i nakładamy kolejne cztery płaty makaronu. Na makaron dajemy pozostałe mięso i posypujemy startą mozzarellą. 
5. Pieczemy w 180 stopniach około 30 minut. Smacznego :-)




"Kompas dietetyczny" Bas Kast - recenzja

"Kompas dietetyczny" Bas Kast - recenzja



Wiele z Was, ja też szukając diety trafiam na szereg sprzecznych informacji. Tu piszą, że nie wolno jeść tego, w kolejnej diecie, że znowu jest to wskazane, nie wiadomo komu wierzyć i jak w końcu jeść by być zdrowym i pozbyć się kilku kilogramów. Może w podjęciu właściwej decyzji pomoże Wam tak książka, która mnie sporo rozjaśniła i wyjaśniła. Zaznaczam, że książka to nie jest kolejna dieta cud, to konkrety, wiele obalonych mitów, porównywanie wielu często sprzecznych badań. 

Autor książki jest redaktorem naukowym pracującym w gazecie "Tagesspiegel" w Berlinie. Osoba, która kiedyś nie dbała w ogóle o to co je. Całymi dnia mógł funkcjonować o kawie i chipsach ziemniaczanych. Pewnego dnia w trakcie biegania jego serce zaczęło dziwnie kołatać, nie mógł złapać oddechu. Dolegliwość ustąpiła po pewnym czasie, więc stwierdził, że nie będzie nic z tym robił. Dopiero gdy dolegliwości zaczęły się powtarzać i nasilać postanowił zacząć o sobie dbać. Był osobą dopiero co po czterdziestce i niedawno urodził mu się synek. Wtedy do niego dotarło, że musi coś zrobić, żeby dalej móc żyć w zdrowiu i żeby jego problemy z sercem się unormowały. Zaczął gromadzić prace, badania, rozprawy związane ze zdrowym odżywianiem. Minęło dwa lata zanim zdołał porównać wszystkie badania, które czasem były sprzeczne. Obalił dzięki temu wiele mitów żywieniowych i "mądrości dietetycznych" które mogą poważnie zaszkodzić naszemu organizmowi. Okazuje się, że obfitość badań naukowych stworzyła środowisko żywieniowych guru. Metoda ich działania jest ta sama i świadoma lub nie - nieuczciwa. Wybierają oni precyzyjnie te wyniki badań, które im pasują.  

Książka to 12 rozdziałów z których dowiemy się o efekcie białka, poznamy stymulator wzrostu i starzenia się, że to my jesteśmy składnikiem idealnej diety, że cukier nie jest wcale taki słodki i dobry, a jest zwodniczą i niebezpieczną dwoistą istotą, dlaczego tylko niektóre osoby reagują na dietę low - carb?, jak rozpoznać zdrowe węglowodany,  poczytamy o napojach takich jak: mleko, kawa, herbata i alkohol i dowiemy się jak oddziałują na nasz organizm i ile powinniśmy ich spożywać, jakie są pierwsze kroki w świecie tłuszczy (na przykładzie oliwy z oliwek), co to są nasycone kwasy tłuszczowe, tłuste ryby i kwasy tłuszczowe omega - 3. Autor przestrzega przez witaminami w tabletach z wyjątkiem..., pory jedzenia najskuteczniejszy rodzaj postu. Na końcu podaje nam dwanaście najważniejszych wskazówek żywieniowych. 

Autor w książce pokazuje nam co jest prawdą jeśli chodzi o diety i zdrowe odżywianie, a co nie do końca. Analizując badania i prace naukowe obalił wiele mitów, zanim dotarł do tego co nam pomaga, a co szkodzi. W książce pokazuje nam zasady, którymi warto się kierować przy ustalaniu właściwego jadłospisu, pokaże nam jak dokonywać zdrowych wyborów i co robić żeby skutecznie schudnąć, jak zapobiegać chorobom wieku podeszłego. Książka ta nie narzuca żadnych reguł, ani tym bardziej restrykcyjnego menu, czy liczenia kalorii. Autor twierdzi, że jedzenia nie powinno się przeliczać na jednostki, tylko powinniśmy się nim cieszyć. Pokazuje, których produktów powinniśmy jeść więcej i pokazuje te, których powinniśmy unikać. Dzięki książce możemy opracować swój własny model żywieniowy. Autor wszystkie zawarte tutaj porady wypróbował na sobie, pozbył się problemów z sercem, dalej biega i pozbył się oponki :-) Książka bardzo fajnie i czytelnie napisana, poparta wieloma faktami. Obala wiele mitów, wiele rozjaśnia i podpowiada. Nie wiedziałam, że jest tak wiele mitów i sprzecznych informacji dotyczących zdrowego żywienia. Czasem przechodzimy na jakąś dietę, skuszone wynikami innych i tak naprawdę robimy sobie więcej krzywdy niż pożytku, bo zamiast schudnąć i być zdrowszym, tak na prawdę szkodzimy sobie. Dowodem na to jest ta książka, warto ją przeczytać, nie tylko wtedy kiedy chcemy schudnąć, tylko przede wszystkim wtedy, kiedy chcemy odżywiać się zdrowiej i cieszyć się przez długi czas dobrym zdrowiem. Polecam :-)


Tytuł: "Kompas dietetyczny"
Autor: Bas Kas
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Stron: 219
Cena okładkowa: 39,90 zł
Wydawnictwo: Otwarte 
Oponki z serka homogenizowanego

Oponki z serka homogenizowanego



Dzień dobry :-) Piątek, więc propozycja słodkości na weekend :-) Tym razem oponki z serka homogenizowanego. Przepis znalazłam tutaj (klik). Oponki są puszyste, mięciutkie, proste w przygotowaniu. Nam smakowały bardzo. Polecam, z podanej porcji wychodzi jeden duży talerz :-) Miłego piątku :-)

Składniki:

  • 3 jajka
  • 1/2 szklanki cukru trzcinowego
  • 2 opakowania po 150 g serka homogenizowanego (u mnie waniliowy)
  • 1/2 kg maki pszennej tortowej
  • 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
  • szczypta soli
  • olej do smażenia
  • cukier puder do posypania


1. Jajka ucieramy z cukrem trzcinowym na puszystą masę. Następnie dodajemy serki homogenizowane, miksujemy na niskich obrotach do połączenia się składników.
2. Mąkę mieszamy z sodą oczyszczoną i solą i dodajemy do reszty. Zagniatamy ciasto.
3. Ciasto dzielimy na porcje, które musimy rozwałkować na 3-5 mm. Szklanką wycinamy koła, a kieliszkiem mniejsze koła (ja te mniejsze koła zostawiałam i też smażyłam, bo dzieci je uwielbiają)
4. W dużej patelni (wysokiej lub garnku) rozgrzewamy olej (ważne, żeby temperatura oleju nie była zbyt wysoka, bo wtedy oponki zbrązowieją na zewnątrz a wewnątrz będą surowe). Ja olej rozgrzałam na średnim gazie, a potem oponki smażyłam na małym ogniu. Zeszło może dłużej, ale w środku nie były surowe.
5. Oponki wrzucamy na rozgrzany olej i smażymy z obu stron na złoty kolor. Po usmażeniu dajemy na papierowy ręcznik, żeby odsączyć nadmiar tłuszczu. Letnie posypujemy cukrem pudrem :-) Smacznego :-)




"Anka i piekło szczęścia" Nina Majewska - Brown

"Anka i piekło szczęścia" Nina Majewska - Brown



"Anka i piekło szczęścia" Niny Majewskiej - Brown to trzecia część książki, która przedstawia perypetie Anki. W poprzedniej części Anka wplątuje się w romans z Arturem, mężczyzną, którego znała tylko z ekranu komputera. Jest nim tak zauroczone, że bierze nawet dla niego kredyt, który teraz musi sama spłacać.

Artur przeprowadza się do Poznania, Anka jest w szoku, bo nic mu nie obiecywała, a on stwierdził, że jest ona miłością jego życia, że należy do niego i dlatego rzucił dla niej wszystko, nawet swoich kumpli. Coraz częściej zaczyna pojawiać się pod jej pracą, na siłę chce umawiać się na spotkania i ciągle wyciąga od kobiety pieniądze. Jak już Anka myśli, że się go pozbyła, bo zerwali ze sobą i powiedziała mu, że nie chce go więcej widzieć, to za chwile zjawia się w najmniej oczekiwanym momencie i w końcu zaczyna Ankę szantażować i jej grozić. Kobieta zaczyna dostawać maile i smsy z groźbami, pewnego dnia doznaje szoku, jak jej przełożona przedstawia im nowego pracownika, którym okazuje się być Artur. Mężczyzna grozi jej, że zaprzyjaźni się z jej mężem i o wszystkim mu powie, oraz informuje ją, że wie o każdym jej kroku, każdej rozmowie. Pewnego dnia Maciej - mąż Anki przyprowadza na grilla kolegę z siłowni, którym okazuje się być Artur. Kobieta nie wytrzymuje i po jego wyjściu o wszystkim mówi mężowi. Maciej jest w szoku, wyjeżdża, Anka zgłasza sprawę na policji, opowiada też o wszystkim dzieciom. Czy Ance uda pozbyć się Artura? Czy Maciej będzie chciał z nią jeszcze w ogóle rozmawiać? Czy odzyska życiową równowagę i będzie w końcu szczęśliwa? 

"Anka i piekło szczęścia" to książka o tym jak łatwo się kłamie, oszukuje bliskich i o tym jak trudno potem wyznać prawdę i ponieść konsekwencje tego co się zrobiło. Nie krytykuję Anki, bo każda kobieta może znaleźć się na jej miejscu. Każdy przeżywa w małżeństwie trudne chwile, jakieś gorsze dni. Wiele kobiet na pewno chciałoby czuć te motyle w brzuchu, które czuły na początku znajomości ze swoim mężem, wielu brakuje ciepła, miłych słów i nawet najbardziej rozsądna kobieta może wplątać się w coś, co potem może okazać się porażką. Według mnie warto rozmawiać, wyjaśniać sobie wszystko, a Anka tego nie zrobiła i stało się tak, a nie inaczej. Choć powiem Wam, że zakończenie książki może Was zaskoczyć. Książkę czyta się rewelacyjnie, bardzo szybko i przyjemnie. Mnie zajęło przeczytanie jej dwa wieczory. Historia Anki, to tak naprawdę historia z życia wzięta i takie czyta się najlepiej. Mnie seria z Anką przypadła bardzo do gustu i mam nadzieję, że autorka napisze kolejną część. Jeśli lubcie poczytać coś lekkiego i przyjemnego, a zarazem życiowego to książka na pewno przypadnie Wam do gustu. Polecam :-)


Tytuł: "Anka i piekło szczęścia"
Autor: Nina Majewska - Brown
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Stron: 320
Cena okładkowa: 39,90 zł
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Muszle makaronowe ze szpinakiem i fetą w sosie pomidorowym

Muszle makaronowe ze szpinakiem i fetą w sosie pomidorowym



Dzień dobry :-) Dzisiaj przepis na pyszne muszle faszerowane szpinakiem i fetą, zapieczone w sosie pomidorowym. Pyszne i szybkie danie, które powinno posmakować każdemu. U mnie nawet syn był zachwycony i zjadł solidną porcję :-) Polecam i udanej środy wszystkim życzę :-)

Składniki:

  • muszle makaronowe u mnie 25 sztuk
  • 250 g świeżego szpinaku
  • 270 g sera feta
  • 2 ząbki czosnku
  • pieprz
  • 1 łyżka masła do smażenia
  • 1 łyżeczka oliwy z oliwek


Sos:

  • 400 g passaty pomidorowej
  • 1 ząbek czosnku
  • 1 cebula szalotka
  • 1/2 łyżeczki suszonego oregano
  • 1/2 łyżeczki suszonej bazylii
  • szczypta cukru trzcinowego
  • sól


Dodatkowo:

  • mini kulki mozzarelli
  • oliwa do wysmarowania naczynia


1. Muszle gotujemy al'dente. Szpinak myjemy. Na patelni rozgrzewamy masło, wrzucamy przeciśnięty  przez praskę czosnek i szpinak, który ja pokroiłam w paski. Blanszujemy chwilkę. Jak tylko szpinak stanie się miękki, to wyłączamy gaz.
2. Do ciepłego szpinaku wkruszamy fetę i mieszamy.  W rondelku rozgrzewamy oliwę, wrzucamy do niego pokrojoną w drobną kostkę szalotkę i przeciśnięty przez praskę czosnek. Mieszamy, dodajemy passatę, suszone oregano i bazylię, oraz szczyptę cukru. Mieszamy, jeśli trzeba doprawiamy solą lub cukrem.
3. Naczynie żaroodporne smarujemy oliwą z oliwek. Wylewamy do niego przygotowany wcześniej sos. Łyżeczką nabieramy porcje szpinaku z fetą i nakładamy do muszli. Nafaszerowane muszle układamy delikatnie na sosie.
4. Kulki mozzarelli kroimy na pół i układamy na farszu w naszych muszlach. 
5. Całość zapiekamy w 180 stopniach około 15 - 20 minut + 5 minut na funkcja grill. Smacznego :-)




"Piorun" Angel Payne - recenzja

"Piorun" Angel Payne - recenzja



Książka idealna na teraz, długie wieczory i ten mróz, a ta książka na pewno Was rozgrzeje i to bardzo :-) Czyta się szybciutko, jak zaczniecie, to będziecie czytać, aż skończycie. Czasem takie książki są bardzo potrzebne jako odskocznia, coś co poprawi nam humor i jest przyjemne a takie zawsze miele widziane - prawda ?

Emma to ładna i silna dziewczyna, która porzuciła rodzinny dom, żeby mogła pracować na siebie. Chciała dojść do wszystkiego sama. Pracuje na nocną zmianę w pięciogwiazdkowym hotelu w Los Angeles. Szefem dziewczyny jest bardzo przystojny kobieciarz Reece. Emma od razu wpada mu w oko. On jej też, ale dziewczyna nie do końca mu ufa, bo słyszy o nim różne, nie do końca pochlebne opinie, ciągle w gazetach ukazują się jego zdjęcia, cały czas z inną dziewczyną, do tego jest trochę dziwny. Unika zobowiązań z powodu nieciekawych wydarzeń z  przeszłości. Emma jednak z czasem jest tak zaintrygowana szefem, że idzie do jego biura. Gdy staje w drzwiach oboje wiedzą jak to się skończy. Lądują w łóżku. Emma po wszystkim ucieka, bo myśli, że była przygodą na jedną noc. Okazuje się, że nie do końca ... Wtedy pojawia się Piorun - superbohater, który ratuje ludzi z opresji, czy uratuje również Emme? Żeby tego było mało zjawia się też była dziewczyna Reeca, która okazuje się piękną i bardzo niebezpieczną kobietą. Chce zniszczyć to, co zaczęło się dziać między Emmą i jej byłym, a zaczęło łączyć ich coś wyjątkowego ....

"Piorun" to lekka i bardzo przyjemna lektura na jeden wieczór. Jest w niej dużo humoru, ognisty romans, seks. Wszystkiego po trochu. Od samego początku czytelnikowi bardzo przypadają do gustu główni bohaterowie czyli Emma i Reece. Ja kibicowałam im do końca, choć postać Reeca czasem mnie wkurzała, bo była zbyt idealna. W książce cały czas coś się dzieje, jest dużo zwrotów akcji, co czyni ją intrygującą i ciekawą. Książka to połączenie romansu z powieścią erotyczną, idealna na zimowe wieczory, taka, która rozgrzeje nasz zmysły i umili wieczór :-)


Tytuł: "Piorun "
Autor: Angel Payne
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Stron: 295
Cena okładkowa: 39,90 zł
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Ziemniaczki zapiekane z boczkiem, brokułem, suszonym pomidorem i mozarellą

Ziemniaczki zapiekane z boczkiem, brokułem, suszonym pomidorem i mozarellą



Dzień dobry :-) Jak tam po weekendzie? U nas spokojnie, dzisiaj z rana rześko, bo mrozik trzyma, mogło by tylko troszkę śniegu jeszcze być i byłoby idealnie ;-) Mam dla Was przepis na pyszne i szybkie danie, u nas było na obiad. Ziemniaczki zapiekane z boczkiem, brokułem, suszonym pomidorem i mozzarellą. Wszystko posypane natka pietruszki. Można podać z ulubionym sosem, my zjedliśmy bez :-) Polecam i miłego dnia Wam życzę :-)

Składniki dla 3 osób:

  • 6-8 średnich ziemniaków
  • 1/2 brokuła
  • kilka suszonych pomidorów
  • 250 g boczku
  • kulki mozzarelli bądź starta na tarce mozzarella
  • świeża natka pietruszki
  • 1 cebula czerwona
  • sól
  • pieprz
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/2 łyżeczki suszonego oregano
  • olej z suszonych pomidorów


1. Ziemniaki obieramy i gotujemy. Ziemniaki gotujemy troszkę krócej niż tradycyjnie. Powinny być tak leciutko twardawe. Studzimy, kroimy na ćwiartki. Brokuła gotujemy. 
2. Boczek kroimy w kostkę lub w cienkie paski i wrzucamy na patelnię, podsmażamy, dodajemy pokrojoną w piórka czerwoną cebulę. Jak boczek ładnie nam się zarumieni i wytopi się trochę tłuszczu, wyłączamy gaz i wrzucamy na patelnię pokrojone ziemniaczki, które doprawiamy solą, pieprzem, dodajemy paprykę i oregano. Mieszamy drewnianą łyżką. Dolewamy troszkę oleju z suszonych pomidorów i mieszamy.
3. Dodajemy ugotowanego brokuła, pokrojone w paski pomidory i albo posypujemy startą mozzarellą, albo wkładamy kulki mozzarelli. 
4. Razem z patelnią wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i pieczmy około 20 minut + później włączamy opcje grill i pieczemy dodatkowe 8-10 minut :-) Po upieczeniu posypujemy świeżą natką pietruszki :-) 
Jeśli nie macie patelni, którą można włożyć do piekarnika, to wszystkie składniki można przełożyć do blaszki.





Nowe orientalne przyprawy Knorr

Nowe orientalne przyprawy Knorr



Dzień dobry :-) Dzisiaj mam dla Was informację o nowych orientalnych przyprawach marki Knorr. Przyprawy te będą mieć swoją premierę już 21 stycznia, a znajdziecie je w sklepach Biedronka podczas tygodnia azjatyckiego :-) My bardzo lubimy próbować nowe smaki, więc na pewno za niedługo podzielę się przepisem :-) 

Nowych przypraw jest trzy:

Czerwone  Curry to autentyczny smak Tajlandii. Przyprawa posiada dużą ilość papryki stąd jej ognisty wygląd i smak. oprócz papryki znajdziemy w niej też galangal (tajski imbir), kolendrę, pieprz cayenne i trawę cytrynową. Przyprawa doskonale pasuje do owoców morza, wołowiny, kurczaka, ryżu i ryb. Jest też doskonała do zup, dipów i sosów.


Garam Masala to autentyczny smak Indii. Aromatyczna przyprawa w której króluje imbir, cynamon, pieprz i kardamon. Na pewno nada ona ciekawego smaku wielu daniom mięsnym i warzywnym. Udoskonali smak sosów czy marynat :-)


Koreański Grill to smak Koreii. Tutaj królują wyraziste i pikantne potrawy i taka jest też ta przyprawa, która na pewno nieźle Was rozgrzeje. Znajdziemy tutaj paprykę, cukier trzcinowy, imbir, czosnek i pieprz cayenne. Ta mieszanka nada daniom wyrazistego smaku. Idealna do wieprzowiny, wołowiny, ryb, owoców morza oraz wszelkich marynat. 



Wszystkie przyprawy są 100 % naturalne i odpowiednie dla wegan :-)


"Mit motywacji. Nawet nie wiesz ile możesz osiągnąć" Jeff Haden

"Mit motywacji. Nawet nie wiesz ile możesz osiągnąć" Jeff Haden



Czy wiecie skąd się bierze motywacja i co to tak dokładnie jest? Co byście zrobili, żeby mieć lepszą motywację? Chyba dużo ;-) Wiele z nas chciałoby na pewno zmienić swoje życie na lepsze. Jeff Haden znalazł na to sposób. Twierdzi, że prawdziwa motywacja jest wynikiem osiągnięć, a nie ich przyczyną. Sam poświęcił wiele czasu na próby zmotywowania siebie samego, wypróbował wiele sposobów. Poznał wielu ludzi, którzy odnieśli sukces. Były to osoby bardzo kreatywne i utalentowane, ale okazało się, że wszystkie zaczynały od zera. Ten trudny start był doskonałym fundamentem dla sukcesu. Gdy nam coś wyjdzie, to widzimy postępy w tym co robimy, jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi. Właśnie takie małe sukcesy są dla nasz najlepszym dopalaczem i zachęcają do robienia czegoś dalej, dają kopa. Z takiej drogi nie możemy zbaczać, nie możemy się zniechęcać, musimy cieszyć się z małych sukcesów, by ona z czasem przerodziły się w coraz większe. 

Jak pisze autor książki:

"Motywacja nie jest czymś co można mieć.
Motywacja jest czymś, co bierze się z Ciebie automatycznie, 
z dobrego samopoczucia, kiedy odnosisz małe sukcesy" 

"Mit motywacji" to książka bardzo przyjemnie i lekko napisana. Czyta się ją błyskawicznie. Autor dzieli się w niej z nami swoimi spostrzeżeniami i strategiami, które pomogą nam zmienić nasze podejście do przeszkód i celów zarówno osobistych i zawodowych. W książce przedstawia nam program, który jak obiecuje jeśli wcielimy w życie pomoże nam znaleźć w sobie siłę, nauczymy się podejmować dobre i mądre decyzje i nauczy nas być szczęśliwymi. Ta taktyka, którą proponuje autor, ma pomóc utrzymać nam stały przypływ dopaminy, dzięki temu będziemy mieli chęci i siłę do działania. Książka dostarcza wiele pozytywnych bodźców, które motywują, dają dobre nastawienie do tego, żeby coś robić, nie poddawać się, myśleć pozytywnie i cieszyć się z małych sukcesów, które z czasem jeśli będziemy chcieli i nie będziemy się poddawać zmienią się w te naprawdę duże. Więc kochani, żeby osiągnąć cel, który sobie zamierzyliśmy, musimy pracować ze wszystkich sił, bo nie ma drogi na skróty. Ta książka podpowie nam jak się do tego zabrać, żeby było łatwiej i przyjemniej. Polecam, bo to naprawdę miła i ciekawa lektura :-)


Tytuł: "Mit motywacji "
Autor: Jeff Haden
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Stron: 272
Cena okładkowa: 39,90 zł
Wydawnictwo: Marginesy
Kiedy piekarnik do zabudowy to dobre rozwiązanie?

Kiedy piekarnik do zabudowy to dobre rozwiązanie?




Kiedy piekarnik do zabudowy to dobre rozwiązanie?

Choć zdarzają się takie przypadki, to jednak trudno wyobrazić sobie w pełni wyposażoną kuchnię bez piekarnika. To jeden z najbardziej podstawowych sprzętów, z których ludzkość korzysta od tysięcy lat. Oczywiście prymitywne piece ewoluowały w kierunku supernowoczesnych i użytecznych sprzętów, ale wciąż pełnią podobne funkcje. Dziś raczej, wyposażając swoją kuchnię, zastanawiamy się nad tym, czy wybrać wersję pod zabudowę, czy wolnostojącą. Każde z tych rozwiązań ma sporo zalet, dlatego kluczową kwestią jest zdecydowanie, na jakich cechach najbardziej nam zależy. Warto też sprawdzić, jakie udogodnienia proponują producenci np. Samsung. Piekarnik do zabudowy w ich wykonaniu odpowiada potrzebom współczesnej, zabieganej rodziny.

Czym się wyróżnia dobrej jakości piekarnik do zabudowy?

Takie urządzenia przeważnie są nieco droższe niż te wolnostojące czy te w postaci kuchenki. Jest to jednak świetne rozwiązanie do wszystkich kuchni, w których mamy do czynienia z mocno ograniczonym miejscem. Może się wydawać, że nie robi to większej różnicy – tak czy inaczej, trzeba gdzieś upchnąć taki sprzęt, nawet kosztem miejsca w szafkach. Z pomocą wychodzi Samsung – piekarnik do zabudowy daje bowiem możliwość przemyślenia, w którym miejscu kuchni go umieścić, by korzystanie z niego było ergonomiczne. Zastosowanie sprzętów pod zabudowę jest też dobrym pomysłem wszędzie tam, gdzie stawiamy na trwałe rozwiązania, które mają nam skutecznie służyć przez wiele lat. Plusem jest także okazja do umieszczenia piekarnika w tzw. słupku. Na przykład wraz z mikrofalówką (lub bez niej, ponieważ niektóre piekarniki mają też funkcję podgrzewania). Dzięki temu nie trzeba schylać się, ponieważ piekarnik znajduje się na wysokości naszego wzroku. Ma to też przełożenie na kwestie bezpieczeństwa w domu. Wyżej umieszczony piekarnik to mniejsze ryzyko, że nasze dziecko do niego sięgnie.

Samsung – piekarnik do zabudowy i jego funkcje

Bez względu na to, czy mówimy o takich do zabudowy, czy wolnostojących, dobrze będzie pamiętać o wyborze wysokiej klasy energetycznej. Jeśli często pieczemy, to może przełożyć się na realne oszczędności. Ciekawe rozwiązania proponuje Samsung. Piekarnik do zabudowy z funkcją Dual Cook to propozycja dla tych, którzy dużo pieką i nie mają czasu na wstawienie osobno ciasta, a później jeszcze zapiekanki. W Dual Cook obie te rzeczy mogą piec się równocześnie w dwóch niezależnie działających komorach piekarnika. Dostęp do wnętrza zapewniają specjalne, dzielone drzwiczki Flex Door, którymi można otworzyć cały lub pół piekarnika. Pomoc w mniejszym zużyciu energii niesie Samsung – piekarnik do zabudowy umożliwia ograniczenie zużycia energii poprzez korzystanie z tylko jednej połowy. Plusem jest też możliwość kontrolowania urządzenia za pomocą aplikacji w telefonie. Świetny patent dla osób, które nie lubią gotować, a w kuchni spędzają tylko tyle czasu, ile to absolutnie konieczne.

Roladki z indyka z żurawiną, bazylią i mozzarellą zawijane w boczek

Roladki z indyka z żurawiną, bazylią i mozzarellą zawijane w boczek



Dzień dobry :-) Pyszne roladki z indyka z żurawiną, świeżymi listkami bazylii i mozzarellą zawijane w boczek. U nas do tego ziemniaczki i mix sałat. Roladki wyszły smaczne, mięciutkie i soczyste. Jeśli lubicie takie obiadki to polecam :-) Pozdrowionka ślę :-)

Składniki na 4 porcje:

  • kawałek fileta z indyka
  • 10 plasterków boczku u mnie wędzony
  • świeże listki bazylii
  • mini kulki mozzarelli
  • suszona żurawina
  • sól
  • pieprz 


1. Filet z indyka kroimy na plastry takie około 2-2,5 cm grubości. Następnie rozbijamy je na cieńsze i oprószamy solą i pieprzem.
2. Kulki mozzarelli kroimy na pół, listki bazylii myjemy. Rozkładamy naszego rozbitego już kotleta z indyka i na jednej połowie rozkładamy listki bazylii, żurawinę i kulki mozzarelli. Następnie zawijamy i owijamy boczkiem. Przekładamy do naczynia żaroodpornego (na spód możemy da troszkę oliwy). Tak samo robimy z pozostałymi kotletami.
3. Nasze roladki pieczemy w 180 stopniach około 30 minut. Podajemy z ulubionymi dodatkami: ziemniakami, frytkami, kaszą, ryżem i surówką lub sałatką. Smacznego :-)




Zdrowe kulki rafaello z kaszy jaglanej

Zdrowe kulki rafaello z kaszy jaglanej



Dzień dobry :-) Poniedziałek zaczynamy od słodkości. Tym razem zdrowych, bo kulki zrobione z kaszy jaglanej, słodzone syropem klonowym. Bardzo fajne w smaku, szybkie i proste w przygotowaniu. Na pewno się już z takimi spotkaliście, a jak nie to polecam wypróbować. Moje porcja kulek spora, bo wyszło około 50 sztuk. Do ugotowania kaszy użyłam zwykłego mleka, które można zastąpić roślinnym. Polecam i miłego poniedziałku Wam życzę :-)

Składniki:

  • 1,5 szklanki kaszy jaglanej
  • 2 szklanki mleka 2 % u mnie bez laktozy
  • 1/2 szklanki wody
  • 250 g wiórek kokosowych + do obtoczenia kulek
  • 8 łyżek syropu klonowego 



1. Kaszę jaglaną kilka razy porządnie płuczemy. Ja zalałam ją wodą i zostawiłam na całą noc. Na drugi dzień jeszcze raz ją przepłukałam i ugotowałam z mlekiem i dodatkiem wody. Gotujemy do momentu, aż kasza wsiąknie nam cały płyn, na średnim ogniu i pamiętamy o tym, żeby co jakiś czas mieszać. Zostawiamy do przestudzenia (kasza nie musi być wystudzona całkowicie)
2. Jeszcze lekko ciepłą kaszę partiami miksowałam dokładnie blenderem dodając wiórki kokosowe. Następnie do całości dodałam syrop klonowy (syropu dodajemy pod siebie, ja wolałam kulki mniej słodkie więc dałam tyle, jeśli chcecie i lubicie bardziej słodkie to najlepiej próbować po wymieszaniu i dodawać tyle syropu ile chcecie. Syrop możecie zastąpić miodem lub cukrem trzcinowym, tylko cukier najlepiej zmielić w młynku), wymieszałam dokładnie całość.
3. Na talerz wysypałam wiórki kokosowe, łyżką nabierałam porcje ciasta i zwilżonymi wodą rękami formowałam kulki, które później obtaczałam w kokosie. Ręce co jakiś czas zwilżałam wodą, żeby kulki lepiej mi się formowały. Gotowe kulki najlepiej włożyć na całą noc do lodówki. Smacznego :-)




Kruche ciasteczka orzechowe

Kruche ciasteczka orzechowe



Dzień dobry :-) W końcu piątek :-) Dobrze, że już weekend, jakiś ten tydzień taki męczący był. Ja ma dla Was dzisiaj przepis na pyszne kruche ciasteczka orzechowe z nutą cynamonu. Przełożyliśmy je marmoladą owocową. Ciasteczka robią się miękkie tak na drugi, trzeci dzień. Mogą poleżeć dłuższą chwilę, ale raczej szybciutko zniknął, tak jak u mnie :-) Polecam i miłego piątku Wam życzę :-)

Składniki:

  • 400 g mąki pszennej
  • 120 g orzechów zmielonych
  • 100 g cukru pudru
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 250 g masła
  • 2 jajka L
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia


Dodatkowo:

  • marmolada do przełożenia
  • cukier puder do posypania 


1. Na stolnicę przesiewamy mąkę razem z proszkiem do pieczenia, dodajemy cukier, i masło, które siekamy nożem i później rozcieramy z mąką.
2. Następnie dodajemy zmielone orzechy, cynamon, i jajka. Zagniatamy ciasto.
3. Stolnicę lekko podsypujemy mąka. Ciasto dzielimy na porcje, każdą wałkujemy na grubość około 2-3 mm. Foremką wykrawamy ciasta. Jak robimy z dziurką, to pamiętajmy o tym, żeby ciastek z dziurką było tyle samo co bez niej ;-)
4. Formę wykładamy papierem do pieczenia, układamy ciasta i pieczemy w 180 stopniach około 15 minut. Studzimy na kratce. Po upieczeniu i wystudzeniu wszystkich przekładamy marmoladą, kremem czekoladowym, masą lub powidłem :-) Smacznego :-)





Szynka pieczona w rękawie do pieczenia

Szynka pieczona w rękawie do pieczenia



Dzień dobry :-) Dzisiaj przepis na pyszną, soczystą szynkę pieczoną w rękawie do pieczenia. Robił ją mój mąż jeszcze na święta, wyszła pyszna, delikatna. Dlatego też dzielę się z Wami przepisem. Można ją jeść na kanapki, można też zrobić sos i idealnie nadaje się na obiad. My jedliśmy obie wersje. Polecam, bo naprawdę pyszna, trzeba tylko pamiętać, żeby zamarynować ją 24 godziny przed pieczeniem. Przepis pochodzi z książki " Smaczna kuchnia. Domowe wyroby" Miłego dnia Wam życzę :-)

Składniki:

  • około 2 kg szynki wieprzowej
  • 4 łyżki oleju
  • 2 łyżki octu balsamicznego
  • 1 łyżka miodu
  • 4 ząbki czosnku
  • 4 owoce ziela angielskiego
  • 3 owoce jałowca (nie miałam, nie dałam)
  • 1 łyżeczka grubo zmielonego pieprzu
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/2 łyżeczki ostrej papryki
  • 1 łyżeczka soli
  • rękaw do pieczenia


1. Najpierw przygotowujemy marynatę. Czosnek obieramy i przeciskamy przez praskę. Owoce ziela angielskiego i jałowca utłuc w moździerzu. Do słoiczka wlewamy olej, ocet balsamiczny, dodajemy miód i pozostałe przyprawy (obie papryki, czosnek ziele angielskie i jałowca utłuczone w moździerzu, sól, pieprz. Słoiczek zakręcamy i kilka razy energicznie nim potrząsamy, żeby składniki się połączyły.
2. Szynkę dokładnie myjemy, osuszamy ręcznikiem papierowym. Przekładamy do miski i polewamy przygotowaną marynatą. Dokładnie nacieramy tą marynatą mięso. Przykrywamy i wstawiamy na dobę do lodówki.
3. Zamarynowane mięso przekładamy do rękawa, dolewamy marynatę, która została nam w misce. Oba końce zawiązujemy, wkładamy do naczynia żaroodpornego. Pieczemy w 190 stopniach około 2 godziny. Następnie po tym czasie delikatnie rozcinamy rękaw u góry i pieczemy mięso jeszcze około 20 minut. Wtedy skórka na wierzchu będzie ładnie zarumieniona. Gotowe mięso możemy podawać na ciepło lub wystudzić i będzie idealne na kanapki :-) Smacznego :-)





Copyright © 2016 kruche babeczki , Blogger