Złośliwe kakaowe makaroniki ;))



Złośliwe makaroniki dlatego, że mi popękały :(( Chwilkę dłużej się suszyły, bo o nich zapomniałam i już popękane, zmieniłam tez trochę ilości cukru, może to to. Chyba, że przez sok z wiśni, bo dodałam do nich łyżkę. Nie mam pojęcia, ale jak się ich odpowiednio nie dopieści to robią różne głupstwa :)))Tym razem wersja z kakao i tak jak pisałam łyżka domowego soku z wiśni, takiego gęstego. Wyszły bardzo smaczne, jak zwykle słodkie. Przełożyłam część nutellą i część marmoladą dla tych którzy wolą wersję mniej słodką :) Ciekawe jak mi wyjdą kolejnym razem he :)

Składniki:
  • 3 białka
  • 30 g drobnego cukru
  • 150 g cukru pudru
  • 120 g zmielonych migdałów
  • 2 - 3 łyżki kakao
  • 1 łyżka soku z wiśni
  • nutella lub marmolada do przełożenia

Białka na makaroniki trzeba rozdzielić przynajmniej dzień wcześniej. Ja poczytałam i większość pisała, żeby je zostawić w temperaturze pokojowej od 24 do 36 godzin. U mnie stały dobę. Chodzi o to żeby białka trochę wyschły - efekt końcowy podobno wtedy jest lepszy. 
Migdały zmieliłam, dodałam do nich cukier puder, oraz kakao i dokładnie wymieszałam. Białka ubijamy na sztywno ( nie mają się rwać), dodajemy 30 gram cukru i przez chwilkę miksujemy. Następnie wsypujemy migdały wymieszane z cukrem pudrem i kakao i lekko mieszamy łyżką, dodajemy sok wiśniowy. Mieszanka musi być na tyle rzadka, żeby makaroniki się nieco rozpłynęły, ale nie za bardzo bo będą za płaskie. Ja sprawdzałam wykładając troszkę masy na talerzyk ( po wstrząśnięciu talerzykiem masa ma się rozpłynąć na równiutkie, ale wypukłe kółko to jest ok., jeśli trzyma krzywy kształt to mieszamy jeszcze 2-3 razy). Makaroniki możemy piec na blaszce wyłożonej pergaminem lub na silikonowej formie. Musimy użyć końcówki do szprycowania. Do rękawa nakładamy masę i formujemy małe ciasteczka w dość dużych odstępach, bo powinny się jeszcze troszkę rozpłynąć i uformować. Odstawiamy na 1 godzinę, żeby ciasteczka troszkę nam się wysuszyły. Po godzinie pieczemy w 160 stopniach około 15 minut. Wyjmujemy i odstawiamy do wystygnięcia na około 10-15 minut. Dopiero po tym czasie możemy makaroniki odkleić, bo jak będą za ciepłe to mogą nam się rozwarstwić. Przekładamy :))


15 komentarzy:

  1. Popękane czy nie na pewno smakują nieziemsko!

    OdpowiedzUsuń
  2. ładnie wyglądają:)chętnie bym się poczęstowała:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah a ja ciągle nie mam odwagi ich zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nieważne, że popękały, wyglądają pysznie, nie przejmuj się;)

    OdpowiedzUsuń
  5. ja nigdy nnie robiłam, moje pewnie w ogóle by nie wyszły :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Brawo,piękne .ja tez cierpliwie robiłam póki nie stwierdziłam,ze już mi się znudziły i za słodkie są .

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja sądzę, że te pęknięcia niewątpliwie dodają im uroku:)

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja się ich trochę boję... że mi nie wyjdą i się zniechęcę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też uparcie je robię, nie popuszczam :) Moje pierwsze wyszły piękne bez pęknięć, ale z koleżanką ostatnio dodałam kilka kropel barwinka i każdy praktycznie sflaczał. Następnym razem sama zamknę się w kuchni i opracuję recepturę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Popękane wyglądają jeszcze lepiej, bardzo apetyczne makaroniki :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ej, ładne ci wyszły! Ty w ogóle je robiłaś, ja to jakoś się boję, więc gratulację dla ciebie:)

    OdpowiedzUsuń
  12. ważne, że dobrze smakowały, a co tam, że trochę pekły:P

    OdpowiedzUsuń
  13. Mimo pęknięć bardzo ładne! Ja też planuję je zrobić w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za odwiedziny, jest mi bardzo miło :)

Copyright © 2016 kruche babeczki , Blogger